czwartek, 31 grudnia 2015

2016

By ten nad­chodzący rok
Za rok od­chodził z żalem,
Że to, co było,
Dru­gi raz się nie sta­nie.

By każda uro­niona łza
W złości, smut­ku i roz­paczy
Mi­lionem uśmiechów
Odzwier­cied­lała się na twarzy.

By każdy wschód słońca
Za­powie­dział niebieską przy­godę.
Życzę wam wszys­tkiego,
Co tyl­ko dziś mogę.

Żeby wszys­cy mieli w końcu
To, do cze­go dążą,
By marze­nia sen­ne,
Które w głowie krążą.
Te przy­jem­ne tyl­ko
Do rzeczy­wis­tości dążą.

Niech ten rok, co właśnie
War­tko się zaczy­na,
Nie za­wiódł nig­dy
Waszych ocze­kiwań.

środa, 23 grudnia 2015

Odsłona VII

Wbiegłam do teatru, dusząc łzy i łkanie we własnym gardle, nie mogąc przez to złapać odpowiedniego oddechu.

Chciał mnie odsunąć.

W roztargnieniu zrzuciłam z twarzy maskę redaktora i z niewypowiedzianym krzykiem odrzuciłam ją od siebie, by sięgnąć inną, pierwszą z brzegu twarz, a po chwili stanąć na środku sceny. Bez rekwizytów... bez ozdób... i bez kurtyny. Z początku nie zwróciłam na to uwagi, jednak jedno spojrzenie na widownię wystarczyło, by pojąć, że to wszystko wina maski - maski, która w rzeczywistości nią nie była... lecz prawdziwej twarzy.

Chce mnie odsunąć.

Już kiedy dotarło do mnie, że jestem "Niewygodną" naczelnemu, wiedziałam, że fatalne wynikną z tego kłopoty. To było... półtora roku temu, gdy jeszcze ich wszystkich nie znałam. Do tej pory zaś jakoś grało, umiałam odpuścić w odpowiedniej chwili czy... sama sobie coś... załatwić. Grałam dobrego dziennikarza, którym tak naprawdę nigdy wcale nie chciałam być. Chodziło o żużel i cóż... żużlowców... Ale co o tym świecie może wiedzieć 19-letnia dziewczyna?

Pasja do "czarnego sportu" zbrzydła mi szybko przez kulisy tego środowiska. i stała się tylko sposobem na zarobek...

Chce i zrobi to.

Dopiero w tym roku, po którymś wyjeździe (może do Gdańska, na mecz z SMSem), dotarło do mnie, jak ważni stali się dla mnie dzisiejsi widzowie. - Ot. 20 chłopa i dwóch pijaków, którzy tych pierwszych potrafią pokochać. Moich starszych braci, choć i "Młody" się tam gdzieś pod nogi przypałętał...

Chce mi to zabrać.

Dopiero w Gdańsku dotarło do mnie, jak bardzo chce być... cóż. Swoja. Nie klubu, nie redakcji, nie syfów. Ich. Swojak.

Dziś przyszli na widownię, gdy - z pomyłki! - nie założyłam na twarz swą maski. Dziś! Siedli wokół, mieszcząc się zgrabnie w dwóch rzędach - na honorowym miejscu trzymając moją przyjaciółkę.

DZIŚ?!!

Kiedy dotarło do mnie, jak bardzo mi na tych chłopakach zależy, po prostu stanęłam w miejscu, pośrodku sceny i wybuchnęłam płaczem, objąwszy się ramionami. Rozpłakałam się doszczętnie, tracąc nad sobą resztki panowania. I stałam tak. Płacząc. Krzykiem niewypowiedzianym wołając potwierdzenia, że nie dadzą mnie skrzywdzić. Że jestem "Swojakiem"...

- Ej, mała! Czego płaczesz? Przecież nie damy nikomu Ciebie zastąpić - powiedział kiero. 
- Cześć - potwierdził z nikłym na twarzy uśmiechem Darek.

czwartek, 3 grudnia 2015

Kanarek

Ja - wol­ne zwierze
W na­dopiekuńczość ni trochę nie wierzę
Ani w mówienie mi, co mam robić
- Zro­bię co chcę - choćby na złość Wam zrobić.

Ja - wol­ne zwierze
Nie wy­rażam swej zwierzęcej zgody
na trak­to­wanie mnie jak przedmiot
i nie za­leży to od pogody.

Ja - zwierzę wolne
Nie będę żyła w sidłach, w klatce
Nie będę zmieniać się dla ludzi
Bo - cho­ciaż zwierz ze mnie - nie jes­tem ćwier­kającym Kanarkiem... 

poniedziałek, 16 listopada 2015

Wyzywam Cię.

Wy­zywam Cię,
byś chciał spros­tać wiz­ji przyszłości,
która i To­bie się podoba

Wy­zywam Cię!
byś był w pos­ta­nowieniu mocny
bo os­tatnie w moim słow­ni­ku znaczy po pros­tu ostatnie

Wy­zywam Cię,
i sta­wiam wy­maga­nia - a sta­wiam je
bo Cię kocham

Wy­zywam Cię....
bo ciężko mi jest ser­ce okłamać
a z Ciebie zrezygnować...

piątek, 16 października 2015

Bluszcz z teatralnej

Krwis­tym objęciem zaszczy­cił mury,
wspi­nał się długo, wyt­rwały, ponury,
Lud in­ny, czer­wieńszy, roz­sadzić chciał cegły
Wspi­nał się, wspi­nał, przez wiatr, deszcz i mgły...

I do­tarł do końca, do góry, do dachu
Nie od­czuł tam wte­dy w ogóle strachu,
który miał go tam sparaliżować
na wyr­wy w murze wciąż chciał polować...

Stanąwszy pod rynną, a dum­ny, a pyszny
Roz­puścił swe wi­ci, od deszczu już czysty
I tam się osied­lił, na murze, na dachu,
I zwi­sa oz­dobnie, od­da­ny swe­mu mias­tu.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Odsłona XVI

{muzyka}
Spadałam.

Długo, już naprawdę długo zimny wiatr smagał mi twarz i rozwiewał włosy, a ja spadałam w ciemność i nie wiedziałam, jak to powstrzymać, jak się obudzić.

Wiedziałam, że to sen. Musiał nim być. Nie ma na świecie przecież takiego dołu, w który mogłabym spadać godzinami. Spadałam po prostu sama w siebie. Chciałam już uderzyć o świadomość i dać się roztrzaskać. Nie miałam siły by walczyć.

I nagle...
głęboki wdech.

Żyjesz, ty idiotko. A życie to nie wybór tego, co dobre. Tylko mniejszego zła.

Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafki, na końcu której zostawiłam w szkatułce klucz. Był stary, nadgryziony zębem czasu. Gdyby nie to, że srebrny, pewnie zżarłaby go już dawno rdza. Dmuchnęłam w pudełko, by zetrzeć z wieczka pokaźną warstwę kurzu. Już dawno nie byłaś w swoim małym teatrze...

Nie można mieć ciastka i zjeść ciastka. A ja wybrałam zjeść.Już 20 lat głodowałam, czemu tym razem również miałam je zostawić?

Tylko, że Twoje ciastko nie chciało dać się zjeść.

Wyjęłam ostrożnie klucz, szybko wciągnęłam na stopy stare trampki i pobiegłam. Przed siebie. Szybko, zdecydowanie, aż dotarłam do tej ulicy, do tego skrzyżowania i do tej lampy, która niegdyś oświetlała wejście do mojego teatru. Wbiegłam do środka, do starego budynku, który już dawno powinien był się rozpaść, ale na szczęście tylko kurz był jedyną pamiątką po 9 miesiącach, które spędziłam szczęśliwie, w końcu nie sama. Maski wisiały tam, gdzie jest zostawiłam, spragnione mojej obecności, przyklejenia się do mojej twarzy, pokarmu, którym były ukrywane pod nimi łzy.

Przybyło mi od tego czasu kilka blizn. Dwie na nadgarstkach, dwie na kostkach i całe mnóstwo na duszy. I teraz to miało się skończyć. Miałam skończyć kolejny rozdział w życiu dziecka z Zamku na Piaskowej Skale... Mimo że wcale nie byłam pewna, czy to dobra droga.

Niech ktoś uleczy mnie z mojego bólu. On chyba nie umie...
 _____________________
Polecam: Holes in the Sky

niedziela, 12 lipca 2015

Odbiło mi...

... już całkiem.

Założyłam nowego bloga. Z opowiadaniem.

Tak ten post to perfidna autoreklama.

Ale jak chcecie to wejdźcie na Wymarłego.

A jak nie, to nie wchodźcie.

Ja po prostu chcę pisać.

sobota, 11 lipca 2015

Liść jesienią

Dreszcze z uśmie­chu przechodzą
we łzy, co pod brodą się rodzą
sie­dzieć sa­memu - to bieda
Ciebie do bólu - nie trzeba...

Jes­tem scho­wana za łzami
Zgu­biona ze swy­mi świętościami,
które przes­tały być aktualne
gdy uczu­cia nie są już rozpoznawalne...

Ja czuję jed­no - i nie to wcale
co Ty - o tym sa­mym - ja się nie
chwalę, ale to Ty każesz wy­ciągnąć mi
wnios­ki... a później mi ich zazdrościsz

Może i jes­tem ok­rutnym w swoim
osądzie stworze­niem. Może po pros­tu samotna
jak osa­mot­niony liść na wie­rzbie je­sienią...

piątek, 12 czerwca 2015

Na pobudkę

Zbudził mnie
Bez­tros­ko wyr­wał ze snu
Zu­pełnie nie­wzruszo­ny płaczem

Zbudził mnie
Od­da­lam już mu
Ser­ce, co w pier­si kołacze

Zbudził mnie
Pog­nał z łóżka do kuchni
Wodząc za nos bo mógł

Zbudził mnie
Ale pokłonił się ku mnie.
Za­pach ka­wy wzmógł się!

________________________
Bo bez kawy żyć się nie da ;)

piątek, 3 kwietnia 2015

Kwietniowe kwiaty

Przyszedł kwiecień - przyszły chmury
śniegu trochę, sza­rej lury
Smutno...

Przyszedł kwiecień - wiatr i grad
Marznie w zim­nie każdy kwiat
Smutno...

Przyszedł kwiecień - przyszły śniegi
Ser­ce krwa­wi, miłość pieli
Łaknąc...

Przyszedł kwiecień - pełno chłodu
Sko­ro więdnie pół ogrodu
Zos­taw może le­piej samą
Łaknąc(ą)...

Przyszedł kwiecień - już kwietniowe
kwiaty padły pod na­porem oskarżenia
Tkwię znów w sta­nie zawieszenia
Z duszy cieniem z nad ramienia
Spadającą...

Po­woli i w ciszy usycham...
Umieram...

niedziela, 29 marca 2015

Zazdrośniku

Że cza­sem zerknę
Po­za ho­ryzont
I trochę pęknę
nad piękności wyrazem...
cóż.
Na­tura kobieca...

Że cza­sem spojrzę
pełna nieśmiałych
myśli. Spokojnie
ja tyl­ko patrzę.
Na
in­nych mężczyzn.

Zaz­drośni­ku mój,
nie bój się wcale
prze­cież ze mnie żadna
fem­me fatale.

piątek, 27 marca 2015

Smoku...

Widziałam jak się wyklułeś
Jak har­do prze­biłeś twardą skorupkę
Jak złapałeś pier­wszy oddech
I pier­wszą noc wtu­lałeś się w braci

Słyszałam jak płakałeś
gdy smoczy­ca Cię nie chciała
Słyszałam Two­je kwilenie
jak nie akceptowała

Głodem przy­mierałeś,
najsłab­szy, odrzucony
w końcu Cię wyciągnęłam
Choć na­raziłam się na jej szpony

W końcu jeść dostałeś,
w końcu nie byłeś głodny
w końcu Cię nakarmiłam
Byłeś jed­nak samotny

Zak­wi­liłeś raz jeszcze na koniec
gdy myślałam, żeś już bezpieczny
Ale cóż da jedzenie
bez tros­kli­wej mateczki?

Wzniosłeś się po­nad chmu­ry...
___________________
W gwoli wyjaśnienia: Smoki to nazwa małych królików, które namiętnie hoduję.

niedziela, 8 marca 2015

Wiosna

Jeszcze wciąż gołe drzewa
Jeszcze sza­rość na trawnikach
Jeszcze w płaszczach człowiek biega
Mówi: wiosnę wi­tać trzeba

Czuć wiosnę w śpiewie ptaków
wi­dać w kwitnących żon­ki­lach w wazonie
nim się obej­rzysz zak­witną po­la maków
I po wiośnie... La­to! Założysz krótkie spodnie.

Słońce świeci co­raz mocniej
Na­tura zaczy­na się ku niemu pysznić
Ra­dośniej chodzisz, uśmie­chasz się radośniej
La­to chciałoby się przyśnić

A tu jeszcze wios­ny nie ma.
Jeszcze śnieg i zawierucha
przyjdą jeszcze, choć nie trzeba.
Wios­na prze­cież ta­ka krucha...

wtorek, 24 lutego 2015

Blizny po piórze

Stra­ciłam pióro
Pier­wsze - gdy się urodziłam
Na ple­cach jednak
in­ne pozostały

Stra­ciłam pióro
Gdy za pier­wszym razem
Wo­lałam uciec od świata
w wyob­raźnię. Cóż...

Stra­ciłam pióro
bo chciałam marzyć
i żyć szczęśli­wym
po­wiet­rzem od­dychając. Lecz

Stra­ciłam pióro
będąc wariatem
marzy­cielem, by per­spek­tywę
dla siebie znaleźć.

Stra­ciłam skrzydło
przy stra­cie dzieciństwa
Gdy ręka silna
na twarzy lądowała

Stra­ciłam drugie
gdy - pełna nadziei -
pier­wszy raz się
zakochiwałam

Wyr­wa­ne skrzydła
krwią zbroczyły plecy
ale wciąż żyłam
w nadziei na lep­sze. Lecz...

Niedługo będzie
że stracę siebie
że w końcu odpoczynek
zbędzie życie.

I zam­knę oczy
po­wieki ospałe
I od­dam blizny
przeszłości łaskawej

Stra­ciłam skrzydła
Być może podcięli
mi je niechętni
mo­jej osobie

Stra­ciłam skrzydła
A te­raz wśród mąk
Jes­tem jak demon
Niech dzieje się krzyw­da.

niedziela, 8 lutego 2015

Schronienie

 dedykowane

[inspiracja]

Zna­lazłam schro­nienie
Po la­tach ucie­czek w siebie
Nie miałam zbyt dużo
ale mo­ja ofer­ta wys­tar­czyła

Może mogłam zro­bić coś le­piej
może mogłam być dużo lep­sza
A jed­nak jes­teś
A jed­nak jes­tem Twoim wy­borem, op­cją

Zna­lazłam schro­nienie
po la­tach tułania się w sa­mot­ności
I gdy skry­wam się w nim
Przeszłość w końcu da­je spokój

Może trze­ba było inaczej
może mogłabym być lep­sza
A jed­nak jes­teś
A jed­nak Ci wys­tar­czyłam

Zna­lazłam w schro­nieniu
spo­koju na­wet nad miarę
i je­dyny strach mój
to, że w nim nie zos­tanę...

Może nie byłam ideal­na
ale kto chce ideału?
Ideal­ność zo­bowiązu­je
do by­cia ideałem...

Chcę by świat wie­dział,
może nie jes­tem wspa­niała,
ale chciana. Schro­nienie
zna­lazłam w Twoich ra­mionach,
w spo­koj­nych 4 ścianac­h...

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Róża

Pojedyncza
Smutna
Samotna
Na ob­cej pla­necie żyjąca...

Zdradzona
Zostawiona
Pogrążona
W smut­nym prag­nieniu miłości...

Jak to tak, mój Książę?
Jak to tak?

Jeszcze żywa
Ale usychająca
Jeszcze łaknąca
Ale poz­ba­wiona życiodaj­nej miłości

Po­woli usycha
Po­woli znika
Po­woli ostatni
Od­dech z płatków wydaje...

Jak to tak, Mały Książkę?
Jak to tak?

I gdy os­tatnie tchnienie
Z zes­chłych płatków uroniła
Wrócił! Pod­biegł ratować!
Gdy ra­tun­ku już nie wymagała.

Jak to tak, spóźniony Książę?
Cze­mu odeb­rać chcesz mi spokój
Przyw­ra­cając do życia?

niedziela, 11 stycznia 2015

grudniowe maliny

Nie urodziłam się by leczyć
a dla świata jes­tem lekiem
dla jed­nych - tańszy zamiennik
dla dru­gich - tym­cza­sowy specyfik...




Nie pot­ra­fię być gorzka
a to gorzki lek ma leczyć najlepiej
Kocham za to ser­cem całym
jes­tem w tym niedoceniana




Po­dob­no nadzieja głupich matką
cóż - stałość zaw­sze była mą pułapką
I - naiw­na! - ja niewinna
Cze­kam aż grud­niowe ma­liny zakwitną...

piątek, 2 stycznia 2015

***

Gdzie był nasz anioł
           gdy płakałaś?
Gdzie podziały się uśmiechy
           gdy umierałeś?

Nie mogę oddychać
i nie ma to nic wspólne­go
ze śred­nio działający­mi płucami
Brak mi Ciebie obok by przetrwać.

Gdzie był nasz anioł
          gdy gryzłaś ręce z żalu?
Gdzie podziały się uśmiechy
          gdy na Twoją trumnę spa­dała ziemia...?

Po­wiet­rze du­si nie tyl­ko Ciebie
Te­raz od­dycham niebem, a każde
zejście na ziemię jest jak ko­lej­na śmierć
ale tak bar­dzo chcę Cię zobaczyć.

Gdzie był nasz anioł
           gdy i Ciebie zab­rał z Ziemi?
Gdzie podziały się uśmie­chy,
           gdy w Twe ra­miona pa­dałam z płaczem?

czwartek, 1 stycznia 2015

Zapełnisz kartkę?

Do po­bud­ki daleko
A kar­tka znów pusta
Do opad­nięcia mgieł z nad rzeki
Nie jed­no życie zdąży ustać.

Do pier­wsze­go słońca promienia
Jeszcze trochę, spo­ro poczekamy
A już od kil­ku godzin coś się zmienia:
No­wy Rok, no­wy dzień witamy

Skreśli­my ko­lej­ne słowa
ko­lej­ne wier­sze w życiu miną
A kar­tka wciąż błaga od nowa:
At­ra­men­tu, pióra, krwi i wina...

Szczęścia życzy­my, spełnienia
marzeń i siebie ogółem
Ty­le wszys­tkiego, a usychamy
wciąż od te­go sa­mego pragnienia...

Do brzas­ku ty­le jeszcze się zdarzy
ty­le pier­wszych krzyków usłyszy noc
ty­le is­tnień owi­nie się jeszcze w koc...
O za­pełnieniu mi­mo to kar­tka może pomarzyć.

Bo ile is­tnień by nie było
ile pod­pisów Śmier­ci nie zliczyć
- a kar­tkę zaw­sze świeżą farbą pokryło
ko­lej­ne is­tnienie, wys­tar­czy chcieć
dos­trzec cud w każdej chwili...

Dos­trze­gaj no­we szanse
Za­pełnisz kartkę?
_____________________
Z okaz­ji No­wego Ro­ku życzę wszys­tkiego dob­re­go, by ten rok był lep­szy niż pop­rzed­ni. ;)