By ten nadchodzący rok
Za rok odchodził z żalem,
Że to, co było,
Drugi raz się nie stanie.
By każda uroniona łza
W złości, smutku i rozpaczy
Milionem uśmiechów
Odzwierciedlała się na twarzy.
By każdy wschód słońca
Zapowiedział niebieską przygodę.
Życzę wam wszystkiego,
Co tylko dziś mogę.
Żeby wszyscy mieli w końcu
To, do czego dążą,
By marzenia senne,
Które w głowie krążą.
Te przyjemne tylko
Do rzeczywistości dążą.
Niech ten rok, co właśnie
Wartko się zaczyna,
Nie zawiódł nigdy
Waszych oczekiwań.
czwartek, 31 grudnia 2015
środa, 23 grudnia 2015
Odsłona VII
Wbiegłam do teatru, dusząc łzy i łkanie we własnym gardle, nie mogąc przez to złapać odpowiedniego oddechu.
Chciał mnie odsunąć.
W roztargnieniu zrzuciłam z twarzy maskę redaktora i z niewypowiedzianym krzykiem odrzuciłam ją od siebie, by sięgnąć inną, pierwszą z brzegu twarz, a po chwili stanąć na środku sceny. Bez rekwizytów... bez ozdób... i bez kurtyny. Z początku nie zwróciłam na to uwagi, jednak jedno spojrzenie na widownię wystarczyło, by pojąć, że to wszystko wina maski - maski, która w rzeczywistości nią nie była... lecz prawdziwej twarzy.
Chce mnie odsunąć.
Już kiedy dotarło do mnie, że jestem "Niewygodną" naczelnemu, wiedziałam, że fatalne wynikną z tego kłopoty. To było... półtora roku temu, gdy jeszcze ich wszystkich nie znałam. Do tej pory zaś jakoś grało, umiałam odpuścić w odpowiedniej chwili czy... sama sobie coś... załatwić. Grałam dobrego dziennikarza, którym tak naprawdę nigdy wcale nie chciałam być. Chodziło o żużel i cóż... żużlowców... Ale co o tym świecie może wiedzieć 19-letnia dziewczyna?
Pasja do "czarnego sportu" zbrzydła mi szybko przez kulisy tego środowiska. i stała się tylko sposobem na zarobek...
Chce i zrobi to.
Dopiero w tym roku, po którymś wyjeździe (może do Gdańska, na mecz z SMSem), dotarło do mnie, jak ważni stali się dla mnie dzisiejsi widzowie. - Ot. 20 chłopa i dwóch pijaków, którzy tych pierwszych potrafią pokochać. Moich starszych braci, choć i "Młody" się tam gdzieś pod nogi przypałętał...
Chce mi to zabrać.
Dopiero w Gdańsku dotarło do mnie, jak bardzo chce być... cóż. Swoja. Nie klubu, nie redakcji, nie syfów. Ich. Swojak.
Dziś przyszli na widownię, gdy - z pomyłki! - nie założyłam na twarz swą maski. Dziś! Siedli wokół, mieszcząc się zgrabnie w dwóch rzędach - na honorowym miejscu trzymając moją przyjaciółkę.
DZIŚ?!!
Kiedy dotarło do mnie, jak bardzo mi na tych chłopakach zależy, po prostu stanęłam w miejscu, pośrodku sceny i wybuchnęłam płaczem, objąwszy się ramionami. Rozpłakałam się doszczętnie, tracąc nad sobą resztki panowania. I stałam tak. Płacząc. Krzykiem niewypowiedzianym wołając potwierdzenia, że nie dadzą mnie skrzywdzić. Że jestem "Swojakiem"...
- Ej, mała! Czego płaczesz? Przecież nie damy nikomu Ciebie zastąpić - powiedział kiero.
- Cześć - potwierdził z nikłym na twarzy uśmiechem Darek.
Chciał mnie odsunąć.
W roztargnieniu zrzuciłam z twarzy maskę redaktora i z niewypowiedzianym krzykiem odrzuciłam ją od siebie, by sięgnąć inną, pierwszą z brzegu twarz, a po chwili stanąć na środku sceny. Bez rekwizytów... bez ozdób... i bez kurtyny. Z początku nie zwróciłam na to uwagi, jednak jedno spojrzenie na widownię wystarczyło, by pojąć, że to wszystko wina maski - maski, która w rzeczywistości nią nie była... lecz prawdziwej twarzy.
Chce mnie odsunąć.
Już kiedy dotarło do mnie, że jestem "Niewygodną" naczelnemu, wiedziałam, że fatalne wynikną z tego kłopoty. To było... półtora roku temu, gdy jeszcze ich wszystkich nie znałam. Do tej pory zaś jakoś grało, umiałam odpuścić w odpowiedniej chwili czy... sama sobie coś... załatwić. Grałam dobrego dziennikarza, którym tak naprawdę nigdy wcale nie chciałam być. Chodziło o żużel i cóż... żużlowców... Ale co o tym świecie może wiedzieć 19-letnia dziewczyna?
Pasja do "czarnego sportu" zbrzydła mi szybko przez kulisy tego środowiska. i stała się tylko sposobem na zarobek...
Chce i zrobi to.
Dopiero w tym roku, po którymś wyjeździe (może do Gdańska, na mecz z SMSem), dotarło do mnie, jak ważni stali się dla mnie dzisiejsi widzowie. - Ot. 20 chłopa i dwóch pijaków, którzy tych pierwszych potrafią pokochać. Moich starszych braci, choć i "Młody" się tam gdzieś pod nogi przypałętał...
Chce mi to zabrać.
Dopiero w Gdańsku dotarło do mnie, jak bardzo chce być... cóż. Swoja. Nie klubu, nie redakcji, nie syfów. Ich. Swojak.
Dziś przyszli na widownię, gdy - z pomyłki! - nie założyłam na twarz swą maski. Dziś! Siedli wokół, mieszcząc się zgrabnie w dwóch rzędach - na honorowym miejscu trzymając moją przyjaciółkę.
DZIŚ?!!
Kiedy dotarło do mnie, jak bardzo mi na tych chłopakach zależy, po prostu stanęłam w miejscu, pośrodku sceny i wybuchnęłam płaczem, objąwszy się ramionami. Rozpłakałam się doszczętnie, tracąc nad sobą resztki panowania. I stałam tak. Płacząc. Krzykiem niewypowiedzianym wołając potwierdzenia, że nie dadzą mnie skrzywdzić. Że jestem "Swojakiem"...
- Ej, mała! Czego płaczesz? Przecież nie damy nikomu Ciebie zastąpić - powiedział kiero.
- Cześć - potwierdził z nikłym na twarzy uśmiechem Darek.
czwartek, 3 grudnia 2015
Kanarek
Ja - wolne zwierze
W nadopiekuńczość ni trochę nie wierzę
Ani w mówienie mi, co mam robić
- Zrobię co chcę - choćby na złość Wam zrobić.
Ja - wolne zwierze
Nie wyrażam swej zwierzęcej zgody
na traktowanie mnie jak przedmiot
i nie zależy to od pogody.
Ja - zwierzę wolne
Nie będę żyła w sidłach, w klatce
Nie będę zmieniać się dla ludzi
Bo - chociaż zwierz ze mnie - nie jestem ćwierkającym Kanarkiem...
W nadopiekuńczość ni trochę nie wierzę
Ani w mówienie mi, co mam robić
- Zrobię co chcę - choćby na złość Wam zrobić.
Ja - wolne zwierze
Nie wyrażam swej zwierzęcej zgody
na traktowanie mnie jak przedmiot
i nie zależy to od pogody.
Ja - zwierzę wolne
Nie będę żyła w sidłach, w klatce
Nie będę zmieniać się dla ludzi
Bo - chociaż zwierz ze mnie - nie jestem ćwierkającym Kanarkiem...
poniedziałek, 16 listopada 2015
Wyzywam Cię.
Wyzywam Cię,
byś chciał sprostać wizji przyszłości,
która i Tobie się podoba
Wyzywam Cię!
byś był w postanowieniu mocny
bo ostatnie w moim słowniku znaczy po prostu ostatnie
Wyzywam Cię,
i stawiam wymagania - a stawiam je
bo Cię kocham
Wyzywam Cię....
bo ciężko mi jest serce okłamać
a z Ciebie zrezygnować...
byś chciał sprostać wizji przyszłości,
która i Tobie się podoba
Wyzywam Cię!
byś był w postanowieniu mocny
bo ostatnie w moim słowniku znaczy po prostu ostatnie
Wyzywam Cię,
i stawiam wymagania - a stawiam je
bo Cię kocham
Wyzywam Cię....
bo ciężko mi jest serce okłamać
a z Ciebie zrezygnować...
piątek, 16 października 2015
Bluszcz z teatralnej
Krwistym objęciem zaszczycił mury,
wspinał się długo, wytrwały, ponury,
Lud inny, czerwieńszy, rozsadzić chciał cegły
Wspinał się, wspinał, przez wiatr, deszcz i mgły...
I dotarł do końca, do góry, do dachu
Nie odczuł tam wtedy w ogóle strachu,
który miał go tam sparaliżować
na wyrwy w murze wciąż chciał polować...
Stanąwszy pod rynną, a dumny, a pyszny
Rozpuścił swe wici, od deszczu już czysty
I tam się osiedlił, na murze, na dachu,
I zwisa ozdobnie, oddany swemu miastu.
wspinał się długo, wytrwały, ponury,
Lud inny, czerwieńszy, rozsadzić chciał cegły
Wspinał się, wspinał, przez wiatr, deszcz i mgły...
I dotarł do końca, do góry, do dachu
Nie odczuł tam wtedy w ogóle strachu,
który miał go tam sparaliżować
na wyrwy w murze wciąż chciał polować...
Stanąwszy pod rynną, a dumny, a pyszny
Rozpuścił swe wici, od deszczu już czysty
I tam się osiedlił, na murze, na dachu,
I zwisa ozdobnie, oddany swemu miastu.
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
Odsłona XVI
{muzyka}
Spadałam.
Długo, już naprawdę długo zimny wiatr smagał mi twarz i rozwiewał włosy, a ja spadałam w ciemność i nie wiedziałam, jak to powstrzymać, jak się obudzić.
Wiedziałam, że to sen. Musiał nim być. Nie ma na świecie przecież takiego dołu, w który mogłabym spadać godzinami. Spadałam po prostu sama w siebie. Chciałam już uderzyć o świadomość i dać się roztrzaskać. Nie miałam siły by walczyć.
I nagle...
głęboki wdech.
Żyjesz, ty idiotko. A życie to nie wybór tego, co dobre. Tylko mniejszego zła.
Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafki, na końcu której zostawiłam w szkatułce klucz. Był stary, nadgryziony zębem czasu. Gdyby nie to, że srebrny, pewnie zżarłaby go już dawno rdza. Dmuchnęłam w pudełko, by zetrzeć z wieczka pokaźną warstwę kurzu. Już dawno nie byłaś w swoim małym teatrze...
Nie można mieć ciastka i zjeść ciastka. A ja wybrałam zjeść.Już 20 lat głodowałam, czemu tym razem również miałam je zostawić?
Tylko, że Twoje ciastko nie chciało dać się zjeść.
Wyjęłam ostrożnie klucz, szybko wciągnęłam na stopy stare trampki i pobiegłam. Przed siebie. Szybko, zdecydowanie, aż dotarłam do tej ulicy, do tego skrzyżowania i do tej lampy, która niegdyś oświetlała wejście do mojego teatru. Wbiegłam do środka, do starego budynku, który już dawno powinien był się rozpaść, ale na szczęście tylko kurz był jedyną pamiątką po 9 miesiącach, które spędziłam szczęśliwie, w końcu nie sama. Maski wisiały tam, gdzie jest zostawiłam, spragnione mojej obecności, przyklejenia się do mojej twarzy, pokarmu, którym były ukrywane pod nimi łzy.
Przybyło mi od tego czasu kilka blizn. Dwie na nadgarstkach, dwie na kostkach i całe mnóstwo na duszy. I teraz to miało się skończyć. Miałam skończyć kolejny rozdział w życiu dziecka z Zamku na Piaskowej Skale... Mimo że wcale nie byłam pewna, czy to dobra droga.
Niech ktoś uleczy mnie z mojego bólu. On chyba nie umie...
_____________________
Polecam: Holes in the Sky
Spadałam.
Długo, już naprawdę długo zimny wiatr smagał mi twarz i rozwiewał włosy, a ja spadałam w ciemność i nie wiedziałam, jak to powstrzymać, jak się obudzić.
Wiedziałam, że to sen. Musiał nim być. Nie ma na świecie przecież takiego dołu, w który mogłabym spadać godzinami. Spadałam po prostu sama w siebie. Chciałam już uderzyć o świadomość i dać się roztrzaskać. Nie miałam siły by walczyć.
I nagle...
głęboki wdech.
Żyjesz, ty idiotko. A życie to nie wybór tego, co dobre. Tylko mniejszego zła.
Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafki, na końcu której zostawiłam w szkatułce klucz. Był stary, nadgryziony zębem czasu. Gdyby nie to, że srebrny, pewnie zżarłaby go już dawno rdza. Dmuchnęłam w pudełko, by zetrzeć z wieczka pokaźną warstwę kurzu. Już dawno nie byłaś w swoim małym teatrze...
Nie można mieć ciastka i zjeść ciastka. A ja wybrałam zjeść.Już 20 lat głodowałam, czemu tym razem również miałam je zostawić?
Tylko, że Twoje ciastko nie chciało dać się zjeść.
Wyjęłam ostrożnie klucz, szybko wciągnęłam na stopy stare trampki i pobiegłam. Przed siebie. Szybko, zdecydowanie, aż dotarłam do tej ulicy, do tego skrzyżowania i do tej lampy, która niegdyś oświetlała wejście do mojego teatru. Wbiegłam do środka, do starego budynku, który już dawno powinien był się rozpaść, ale na szczęście tylko kurz był jedyną pamiątką po 9 miesiącach, które spędziłam szczęśliwie, w końcu nie sama. Maski wisiały tam, gdzie jest zostawiłam, spragnione mojej obecności, przyklejenia się do mojej twarzy, pokarmu, którym były ukrywane pod nimi łzy.
Przybyło mi od tego czasu kilka blizn. Dwie na nadgarstkach, dwie na kostkach i całe mnóstwo na duszy. I teraz to miało się skończyć. Miałam skończyć kolejny rozdział w życiu dziecka z Zamku na Piaskowej Skale... Mimo że wcale nie byłam pewna, czy to dobra droga.
Niech ktoś uleczy mnie z mojego bólu. On chyba nie umie...
_____________________
Polecam: Holes in the Sky
niedziela, 12 lipca 2015
Odbiło mi...
... już całkiem.
Założyłam nowego bloga. Z opowiadaniem.
Tak ten post to perfidna autoreklama.
Ale jak chcecie to wejdźcie na Wymarłego.
A jak nie, to nie wchodźcie.
Ja po prostu chcę pisać.
Założyłam nowego bloga. Z opowiadaniem.
Tak ten post to perfidna autoreklama.
Ale jak chcecie to wejdźcie na Wymarłego.
A jak nie, to nie wchodźcie.
Ja po prostu chcę pisać.
sobota, 11 lipca 2015
Liść jesienią
Dreszcze z uśmiechu przechodzą
we łzy, co pod brodą się rodzą
siedzieć samemu - to bieda
Ciebie do bólu - nie trzeba...
Jestem schowana za łzami
Zgubiona ze swymi świętościami,
które przestały być aktualne
gdy uczucia nie są już rozpoznawalne...
Ja czuję jedno - i nie to wcale
co Ty - o tym samym - ja się nie
chwalę, ale to Ty każesz wyciągnąć mi
wnioski... a później mi ich zazdrościsz
Może i jestem okrutnym w swoim
osądzie stworzeniem. Może po prostu samotna
jak osamotniony liść na wierzbie jesienią...
we łzy, co pod brodą się rodzą
siedzieć samemu - to bieda
Ciebie do bólu - nie trzeba...
Jestem schowana za łzami
Zgubiona ze swymi świętościami,
które przestały być aktualne
gdy uczucia nie są już rozpoznawalne...
Ja czuję jedno - i nie to wcale
co Ty - o tym samym - ja się nie
chwalę, ale to Ty każesz wyciągnąć mi
wnioski... a później mi ich zazdrościsz
Może i jestem okrutnym w swoim
osądzie stworzeniem. Może po prostu samotna
jak osamotniony liść na wierzbie jesienią...
piątek, 12 czerwca 2015
Na pobudkę
Zbudził mnie
Beztrosko wyrwał ze snu
Zupełnie niewzruszony płaczem
Zbudził mnie
Oddalam już mu
Serce, co w piersi kołacze
Zbudził mnie
Pognał z łóżka do kuchni
Wodząc za nos bo mógł
Zbudził mnie
Ale pokłonił się ku mnie.
Zapach kawy wzmógł się!
________________________
Bo bez kawy żyć się nie da ;)
Beztrosko wyrwał ze snu
Zupełnie niewzruszony płaczem
Zbudził mnie
Oddalam już mu
Serce, co w piersi kołacze
Zbudził mnie
Pognał z łóżka do kuchni
Wodząc za nos bo mógł
Zbudził mnie
Ale pokłonił się ku mnie.
Zapach kawy wzmógł się!
________________________
Bo bez kawy żyć się nie da ;)
piątek, 3 kwietnia 2015
Kwietniowe kwiaty
Przyszedł kwiecień - przyszły chmury
śniegu trochę, szarej lury
Smutno...
Przyszedł kwiecień - wiatr i grad
Marznie w zimnie każdy kwiat
Smutno...
Przyszedł kwiecień - przyszły śniegi
Serce krwawi, miłość pieli
Łaknąc...
Przyszedł kwiecień - pełno chłodu
Skoro więdnie pół ogrodu
Zostaw może lepiej samą
Łaknąc(ą)...
Przyszedł kwiecień - już kwietniowe
kwiaty padły pod naporem oskarżenia
Tkwię znów w stanie zawieszenia
Z duszy cieniem z nad ramienia
Spadającą...
Powoli i w ciszy usycham...
Umieram...
śniegu trochę, szarej lury
Smutno...
Przyszedł kwiecień - wiatr i grad
Marznie w zimnie każdy kwiat
Smutno...
Przyszedł kwiecień - przyszły śniegi
Serce krwawi, miłość pieli
Łaknąc...
Przyszedł kwiecień - pełno chłodu
Skoro więdnie pół ogrodu
Zostaw może lepiej samą
Łaknąc(ą)...
Przyszedł kwiecień - już kwietniowe
kwiaty padły pod naporem oskarżenia
Tkwię znów w stanie zawieszenia
Z duszy cieniem z nad ramienia
Spadającą...
Powoli i w ciszy usycham...
Umieram...
niedziela, 29 marca 2015
Zazdrośniku
Że czasem zerknę
Poza horyzont
I trochę pęknę
nad piękności wyrazem...
cóż.
Natura kobieca...
Że czasem spojrzę
pełna nieśmiałych
myśli. Spokojnie
ja tylko patrzę.
Na
innych mężczyzn.
Zazdrośniku mój,
nie bój się wcale
przecież ze mnie żadna
femme fatale.
Poza horyzont
I trochę pęknę
nad piękności wyrazem...
cóż.
Natura kobieca...
Że czasem spojrzę
pełna nieśmiałych
myśli. Spokojnie
ja tylko patrzę.
Na
innych mężczyzn.
Zazdrośniku mój,
nie bój się wcale
przecież ze mnie żadna
femme fatale.
piątek, 27 marca 2015
Smoku...
Widziałam jak się wyklułeś
Jak hardo przebiłeś twardą skorupkę
Jak złapałeś pierwszy oddech
I pierwszą noc wtulałeś się w braci
Słyszałam jak płakałeś
gdy smoczyca Cię nie chciała
Słyszałam Twoje kwilenie
jak nie akceptowała
Głodem przymierałeś,
najsłabszy, odrzucony
w końcu Cię wyciągnęłam
Choć naraziłam się na jej szpony
W końcu jeść dostałeś,
w końcu nie byłeś głodny
w końcu Cię nakarmiłam
Byłeś jednak samotny
Zakwiliłeś raz jeszcze na koniec
gdy myślałam, żeś już bezpieczny
Ale cóż da jedzenie
bez troskliwej mateczki?
Wzniosłeś się ponad chmury...
Jak hardo przebiłeś twardą skorupkę
Jak złapałeś pierwszy oddech
I pierwszą noc wtulałeś się w braci
Słyszałam jak płakałeś
gdy smoczyca Cię nie chciała
Słyszałam Twoje kwilenie
jak nie akceptowała
Głodem przymierałeś,
najsłabszy, odrzucony
w końcu Cię wyciągnęłam
Choć naraziłam się na jej szpony
W końcu jeść dostałeś,
w końcu nie byłeś głodny
w końcu Cię nakarmiłam
Byłeś jednak samotny
Zakwiliłeś raz jeszcze na koniec
gdy myślałam, żeś już bezpieczny
Ale cóż da jedzenie
bez troskliwej mateczki?
Wzniosłeś się ponad chmury...
___________________
W gwoli wyjaśnienia: Smoki to nazwa małych królików, które namiętnie hoduję.
W gwoli wyjaśnienia: Smoki to nazwa małych królików, które namiętnie hoduję.
niedziela, 8 marca 2015
Wiosna
Jeszcze wciąż gołe drzewa
Jeszcze szarość na trawnikach
Jeszcze w płaszczach człowiek biega
Mówi: wiosnę witać trzeba
Czuć wiosnę w śpiewie ptaków
widać w kwitnących żonkilach w wazonie
nim się obejrzysz zakwitną pola maków
I po wiośnie... Lato! Założysz krótkie spodnie.
Słońce świeci coraz mocniej
Natura zaczyna się ku niemu pysznić
Radośniej chodzisz, uśmiechasz się radośniej
Lato chciałoby się przyśnić
A tu jeszcze wiosny nie ma.
Jeszcze śnieg i zawierucha
przyjdą jeszcze, choć nie trzeba.
Wiosna przecież taka krucha...
Jeszcze szarość na trawnikach
Jeszcze w płaszczach człowiek biega
Mówi: wiosnę witać trzeba
Czuć wiosnę w śpiewie ptaków
widać w kwitnących żonkilach w wazonie
nim się obejrzysz zakwitną pola maków
I po wiośnie... Lato! Założysz krótkie spodnie.
Słońce świeci coraz mocniej
Natura zaczyna się ku niemu pysznić
Radośniej chodzisz, uśmiechasz się radośniej
Lato chciałoby się przyśnić
A tu jeszcze wiosny nie ma.
Jeszcze śnieg i zawierucha
przyjdą jeszcze, choć nie trzeba.
Wiosna przecież taka krucha...
wtorek, 24 lutego 2015
Blizny po piórze
Straciłam pióro
Pierwsze - gdy się urodziłam
Na plecach jednak
inne pozostały
Straciłam pióro
Gdy za pierwszym razem
Wolałam uciec od świata
w wyobraźnię. Cóż...
Straciłam pióro
bo chciałam marzyć
i żyć szczęśliwym
powietrzem oddychając. Lecz
Straciłam pióro
będąc wariatem
marzycielem, by perspektywę
dla siebie znaleźć.
Straciłam skrzydło
przy stracie dzieciństwa
Gdy ręka silna
na twarzy lądowała
Straciłam drugie
gdy - pełna nadziei -
pierwszy raz się
zakochiwałam
Wyrwane skrzydła
krwią zbroczyły plecy
ale wciąż żyłam
w nadziei na lepsze. Lecz...
Niedługo będzie
że stracę siebie
że w końcu odpoczynek
zbędzie życie.
I zamknę oczy
powieki ospałe
I oddam blizny
przeszłości łaskawej
Straciłam skrzydła
Być może podcięli
mi je niechętni
mojej osobie
Straciłam skrzydła
A teraz wśród mąk
Jestem jak demon
Niech dzieje się krzywda.
Pierwsze - gdy się urodziłam
Na plecach jednak
inne pozostały
Straciłam pióro
Gdy za pierwszym razem
Wolałam uciec od świata
w wyobraźnię. Cóż...
Straciłam pióro
bo chciałam marzyć
i żyć szczęśliwym
powietrzem oddychając. Lecz
Straciłam pióro
będąc wariatem
marzycielem, by perspektywę
dla siebie znaleźć.
Straciłam skrzydło
przy stracie dzieciństwa
Gdy ręka silna
na twarzy lądowała
Straciłam drugie
gdy - pełna nadziei -
pierwszy raz się
zakochiwałam
Wyrwane skrzydła
krwią zbroczyły plecy
ale wciąż żyłam
w nadziei na lepsze. Lecz...
Niedługo będzie
że stracę siebie
że w końcu odpoczynek
zbędzie życie.
I zamknę oczy
powieki ospałe
I oddam blizny
przeszłości łaskawej
Straciłam skrzydła
Być może podcięli
mi je niechętni
mojej osobie
Straciłam skrzydła
A teraz wśród mąk
Jestem jak demon
Niech dzieje się krzywda.
niedziela, 8 lutego 2015
Schronienie
dedykowane
[inspiracja]
Znalazłam schronienie
Po latach ucieczek w siebie
Nie miałam zbyt dużo
ale moja oferta wystarczyła
Może mogłam zrobić coś lepiej
może mogłam być dużo lepsza
A jednak jesteś
A jednak jestem Twoim wyborem, opcją
Znalazłam schronienie
po latach tułania się w samotności
I gdy skrywam się w nim
Przeszłość w końcu daje spokój
Może trzeba było inaczej
może mogłabym być lepsza
A jednak jesteś
A jednak Ci wystarczyłam
Znalazłam w schronieniu
spokoju nawet nad miarę
i jedyny strach mój
to, że w nim nie zostanę...
Może nie byłam idealna
ale kto chce ideału?
Idealność zobowiązuje
do bycia ideałem...
Chcę by świat wiedział,
może nie jestem wspaniała,
ale chciana. Schronienie
znalazłam w Twoich ramionach,
w spokojnych 4 ścianach...
[inspiracja]
Znalazłam schronienie
Po latach ucieczek w siebie
Nie miałam zbyt dużo
ale moja oferta wystarczyła
Może mogłam zrobić coś lepiej
może mogłam być dużo lepsza
A jednak jesteś
A jednak jestem Twoim wyborem, opcją
Znalazłam schronienie
po latach tułania się w samotności
I gdy skrywam się w nim
Przeszłość w końcu daje spokój
Może trzeba było inaczej
może mogłabym być lepsza
A jednak jesteś
A jednak Ci wystarczyłam
Znalazłam w schronieniu
spokoju nawet nad miarę
i jedyny strach mój
to, że w nim nie zostanę...
Może nie byłam idealna
ale kto chce ideału?
Idealność zobowiązuje
do bycia ideałem...
Chcę by świat wiedział,
może nie jestem wspaniała,
ale chciana. Schronienie
znalazłam w Twoich ramionach,
w spokojnych 4 ścianach...
poniedziałek, 12 stycznia 2015
Róża
Pojedyncza
Smutna
Samotna
Na obcej planecie żyjąca...
Zdradzona
Zostawiona
Pogrążona
W smutnym pragnieniu miłości...
Jak to tak, mój Książę?
Jak to tak?
Jeszcze żywa
Ale usychająca
Jeszcze łaknąca
Ale pozbawiona życiodajnej miłości
Powoli usycha
Powoli znika
Powoli ostatni
Oddech z płatków wydaje...
Jak to tak, Mały Książkę?
Jak to tak?
I gdy ostatnie tchnienie
Z zeschłych płatków uroniła
Wrócił! Podbiegł ratować!
Gdy ratunku już nie wymagała.
Jak to tak, spóźniony Książę?
Czemu odebrać chcesz mi spokój
Przywracając do życia?
Smutna
Samotna
Na obcej planecie żyjąca...
Zdradzona
Zostawiona
Pogrążona
W smutnym pragnieniu miłości...
Jak to tak, mój Książę?
Jak to tak?
Jeszcze żywa
Ale usychająca
Jeszcze łaknąca
Ale pozbawiona życiodajnej miłości
Powoli usycha
Powoli znika
Powoli ostatni
Oddech z płatków wydaje...
Jak to tak, Mały Książkę?
Jak to tak?
I gdy ostatnie tchnienie
Z zeschłych płatków uroniła
Wrócił! Podbiegł ratować!
Gdy ratunku już nie wymagała.
Jak to tak, spóźniony Książę?
Czemu odebrać chcesz mi spokój
Przywracając do życia?
niedziela, 11 stycznia 2015
grudniowe maliny
Nie urodziłam się by leczyć
a dla świata jestem lekiem
dla jednych - tańszy zamiennik
dla drugich - tymczasowy specyfik...
Nie potrafię być gorzka
a to gorzki lek ma leczyć najlepiej
Kocham za to sercem całym
jestem w tym niedoceniana
Podobno nadzieja głupich matką
cóż - stałość zawsze była mą pułapką
I - naiwna! - ja niewinna
Czekam aż grudniowe maliny zakwitną...
a dla świata jestem lekiem
dla jednych - tańszy zamiennik
dla drugich - tymczasowy specyfik...
Nie potrafię być gorzka
a to gorzki lek ma leczyć najlepiej
Kocham za to sercem całym
jestem w tym niedoceniana
Podobno nadzieja głupich matką
cóż - stałość zawsze była mą pułapką
I - naiwna! - ja niewinna
Czekam aż grudniowe maliny zakwitną...
piątek, 2 stycznia 2015
***
Gdzie był nasz anioł
gdy płakałaś?
Gdzie podziały się uśmiechy
gdy umierałeś?
Nie mogę oddychać
i nie ma to nic wspólnego
ze średnio działającymi płucami
Brak mi Ciebie obok by przetrwać.
Gdzie był nasz anioł
gdy gryzłaś ręce z żalu?
Gdzie podziały się uśmiechy
gdy na Twoją trumnę spadała ziemia...?
Powietrze dusi nie tylko Ciebie
Teraz oddycham niebem, a każde
zejście na ziemię jest jak kolejna śmierć
ale tak bardzo chcę Cię zobaczyć.
Gdzie był nasz anioł
gdy i Ciebie zabrał z Ziemi?
Gdzie podziały się uśmiechy,
gdy w Twe ramiona padałam z płaczem?
gdy płakałaś?
Gdzie podziały się uśmiechy
gdy umierałeś?
Nie mogę oddychać
i nie ma to nic wspólnego
ze średnio działającymi płucami
Brak mi Ciebie obok by przetrwać.
Gdzie był nasz anioł
gdy gryzłaś ręce z żalu?
Gdzie podziały się uśmiechy
gdy na Twoją trumnę spadała ziemia...?
Powietrze dusi nie tylko Ciebie
Teraz oddycham niebem, a każde
zejście na ziemię jest jak kolejna śmierć
ale tak bardzo chcę Cię zobaczyć.
Gdzie był nasz anioł
gdy i Ciebie zabrał z Ziemi?
Gdzie podziały się uśmiechy,
gdy w Twe ramiona padałam z płaczem?
czwartek, 1 stycznia 2015
Zapełnisz kartkę?
Do pobudki daleko
A kartka znów pusta
Do opadnięcia mgieł z nad rzeki
Nie jedno życie zdąży ustać.
Do pierwszego słońca promienia
Jeszcze trochę, sporo poczekamy
A już od kilku godzin coś się zmienia:
Nowy Rok, nowy dzień witamy
Skreślimy kolejne słowa
kolejne wiersze w życiu miną
A kartka wciąż błaga od nowa:
Atramentu, pióra, krwi i wina...
Szczęścia życzymy, spełnienia
marzeń i siebie ogółem
Tyle wszystkiego, a usychamy
wciąż od tego samego pragnienia...
Do brzasku tyle jeszcze się zdarzy
tyle pierwszych krzyków usłyszy noc
tyle istnień owinie się jeszcze w koc...
O zapełnieniu mimo to kartka może pomarzyć.
Bo ile istnień by nie było
ile podpisów Śmierci nie zliczyć
- a kartkę zawsze świeżą farbą pokryło
kolejne istnienie, wystarczy chcieć
dostrzec cud w każdej chwili...
Dostrzegaj nowe szanse
Zapełnisz kartkę?
_____________________
Z okazji Nowego Roku życzę wszystkiego dobrego, by ten rok był lepszy niż poprzedni. ;)
A kartka znów pusta
Do opadnięcia mgieł z nad rzeki
Nie jedno życie zdąży ustać.
Do pierwszego słońca promienia
Jeszcze trochę, sporo poczekamy
A już od kilku godzin coś się zmienia:
Nowy Rok, nowy dzień witamy
Skreślimy kolejne słowa
kolejne wiersze w życiu miną
A kartka wciąż błaga od nowa:
Atramentu, pióra, krwi i wina...
Szczęścia życzymy, spełnienia
marzeń i siebie ogółem
Tyle wszystkiego, a usychamy
wciąż od tego samego pragnienia...
Do brzasku tyle jeszcze się zdarzy
tyle pierwszych krzyków usłyszy noc
tyle istnień owinie się jeszcze w koc...
O zapełnieniu mimo to kartka może pomarzyć.
Bo ile istnień by nie było
ile podpisów Śmierci nie zliczyć
- a kartkę zawsze świeżą farbą pokryło
kolejne istnienie, wystarczy chcieć
dostrzec cud w każdej chwili...
Dostrzegaj nowe szanse
Zapełnisz kartkę?
_____________________
Z okazji Nowego Roku życzę wszystkiego dobrego, by ten rok był lepszy niż poprzedni. ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)