Zima znowu swym zwyczajem
przyszła, szarpiąc Mróz za brodę.
Pokłócili się nawzajem,
Rozdzielili własną trzodę.
Chrupie trawa pod nogami
Z ust co żywe parą bucha
Ładny widok przed oczami
Szron na drzewach - rano plucha.
Ale Zima - dumna pani,
Z śniegiem jeszcze poczekała
Nie sypnęła grama ani,
Słońca za to trochę dała.
Na to dziadek-Mróz nie może
Idzie do niej pełen skruchy
Szczypie w polik i się korze
- Ejże, czy w twym nosie muchy?
Ona fuknie, się okręci
Fochem rzuci, nie zachęci...
Ale w końcu, daj pan Boże
Śniegiem sypnie - ot, bo może.
Kocham -
OdpowiedzUsuńCzytając do końca - wracałem na początek - Piękne !
Powodzenia !
Zapraszam : http://hopediestlast.blogspot.com/
Hope
Super wpisy, zapraszam do siebie, tyle ze ja prowadze wypas owiec Józefów, zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńCzytałam z przyjemnością. Fantastyczny.
OdpowiedzUsuń