piątek, 10 sierpnia 2012

Odsłona IV


Osiemnastolatka miała w swojej kolekcji kilka rysunków, nieco podrasowanych jej wyobraźnią, które miały przedstawiać piękno parku z przeszłości, gdzie ławki osadzono między prętami oplecionymi przez pędy róż, wysepka na środku nie była jedynie siedliskiem kaczek, a po prawej stronie schodów stała niewielka altana, gdzie spotykały się coraz to nowe pokolenia zakochanych arystokratów. Oczyma wyobraźni widywała gipsowe kolumienki, smukły dach i trzy schodki, a w środku białe ławeczki – wszystko oplecione krzakami kwitnących róż. Wieczór, powolny zmierzch malujący niebo na różne barwy, świetliki latające nad wodą i stary latarnik, zapalający czarne, piękne lampy, które rozjaśniały spóźnionym wędrowcom kamienne dróżki. Mnóstwo zieleni, młodych drzew, kwiatów i unoszący się w powietrzu słodki zapach wszechobecnych róż. Dźwięk skrzypiec, dochodzący gdzieś z oddali, zaplatany w nieznaną nikomu symfonię samotnego wirtuoza. Ostatnie promienie słońca z pewnością padały na czyściutką wodę stawu i odbijały się, tworząc na twarzach przypadkowych przechodniów kolorowe, ciepłe refleksy. Kobiety, przechadzające się w obfitych sukniach, kapeluszach z rondem i parasolką w dłoni, uśmiechały się i promieniały subtelnym pięknem, czarując swoich adoratorów i zapraszając ich w sidła głębokich uczuć. Dzieci uciekające przed niańkami i marzące o wolności rodem z pięknych baśni, pragnące schować się gdzieś przed dorosłymi, by nie zaprzestawać bawić się z innymi marzycielami.
Przy brzegu, po przeciwległej stronie stacjonowałby z pewnością niewielki stateczek, w którym dziewczyna odnalazłaby kawiarenkę, zabawnie chyboczącą się na wodzie. I wyskakujące z wody ryby, rozpryskiwałyby wodę na jej twarz…
A ona zawieszona pomiędzy dorosłością a dzieciństwem. Pragnąca jednego - cichej wizyty wieczorem psotnego chłopca, który zabrałby ją z okna do swojego królestwa, gdzie nikt nigdy nie wymagałby od niej dorosłych decyzji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz