sobota, 21 lipca 2012

Odsłona III


[muzyka]

Ciemność...
Nic nie widzę.
Stoję, a wokół mnie nic nie ma.
Tylko ciemność...
Ciarki biegają mi po plecach, a ręce pokrywają się gęsią skórką.
Chłód, czuję chłód.
Robi się jakby trochę jaśniej - widzę czubek mojego nosa i parę, która wypływa z moich ust wraz z powietrzem.
Obejmuję się drżącymi ramionami.
Przejmujący pisk przeszywa mi uszy, łapię się za głowę.
Wydaję stłumiony jęk i kucam, błagając w myślach, żeby On przestał.
Nie przestaje...
Nagle słyszę cichu trzask i w oczy bije mnie snop ostrego światła.
Krzyczę...
Słyszę kroki...
 Kroki niosące się po pomieszczeniu, w którym jestem.
Zaciskam powieki, błagając, by wyłączył światło.
Nie słyszę własnego głosu, tylko ten przenikliwy pisk.
Czuję jak kryształy rwą moje struny głosowe na strzępy, połykam je, i czuję jak niszczę mi płuca, ale wciąż krzyczę by przestał.
Nagle pisk ustaje, a światło staje się jakby mniej... męczące.
Mój wrzask odbija się echem od ścian budynku.
Rozpoznaję okrągłą scenę, rozpoznaję widownię...
Jest pusta.
Boję się.
Kroki, kroki, kroki.
Czai się gdzieś w ciemnym kącie.
Strach...
Jego zimne ramiona...
Nie!
Nie, nie...
Odejdź!
Odejdź... Odejdź...
Przestań za mną powtarzać!!!
Powtarzać, powtarzać...
PRZESTAŃ!
przestań, przestań...

Upadam na kolana.
Płaczę.
Bezgłośny szloch zatyka mi płuca...
krztuszę się...

Ból...

Ciemność.

Kiedy się budzę, snop światła oświetla mnie jedyną, ale nie z taką siłą jak na początku. Leżę w jego kręgu, a wokół pełno jest krwi. Rozglądam się i próbuję coś powiedzieć, ale tak bardzo zachrypłam, że nie mogę wydobyć z siebie głosu.
Bezgłośnie błagam o pomoc. Ocieram krew z ust i powstrzymuję łzy przed wypłynięciem.
Aniele Stróżu - myślę - Nie zostawiaj mnie samej...
Ktoś znowu stawia kilka kroków, ale jakby... innych? Niepewnych - coś podpowiada mi w głowie.
Zatrzymuje się, gdy trochę głośniej zaczynam oddychać. Płuca mi rzężą. Powiedziałby, że znowu udaję pociąg.
To Ty? - staram się zapytać, ale z gardła wydobywa się tylko charkot. Kaszlę chwilę i próbuję jeszcze raz: To Ty?
Ktoś stawia jeszcze kilka kroków i staje w obrębie światła.
Przyglądam mu się i dostrzegam podobieństwo - różowe włosy; postne, niebieskie oczy.
To Ty! - wykrzykuję i chcę rzucić Ci się na szyję, ale nagle dochodzi do mnie, że nie mogę oderwać dłoni od podłogi.
Spoglądam na nie bez zrozumienia i... kajdany... widzę kajdany, ale takie jakieś półprzezroczyste...


Wszystko nagle rozbłyska, a On znika... błagam by został, ale odchodzi, kręcąc tylko głową...

Coś zaczyna się dziać. Do pomieszczenia wchodzą ludzie, których nie znam... Zaledwie kilka znajomych twarzy wśród tłumu.
Ocieram łzę, kiedy ktoś do mnie podchodzi. Znów niewiele słyszę, zupełnie jakbym była za szkłem, a on coś mówi i po chwili dołącza do niego drugi człowiek. Łapią mnie za ramiona i stawiają na nogi. Chwieję się, ale mnie przytrzymują.
Jeden z nich uśmiecha się, choć przecież nie widzę dokładnie jego twarzy. One wszystkie są rozmazane i niewyraźne...
- Graj, Kinga, graj! To przecież tylko teatr życia - mówi drugi i wybucha śmiechem, kiedy widzi moją zrozpaczoną minę. Puszczają mnie i odchodzą, siadają na widowni...
- A co jeśli nie chcę? - pytam, ku uciesze kogoś w kącie.
Ona wstaje, podchodzi do mnie powoli. Ma długi, czarny płaszcz, z zarzuconym kapturem na głowę. Znów ogarnia mnie chłód.
- Wtedy pójdziesz ze mną - mówi syczącym, cichutkim szeptem. Zauważam, że podpiera się kijem, a po chwili kij zmienia się...
- Śmierć? Nazywasz się Śmierć? - pytam, ale już za późno. Laska staje się kosą, a scena mogiłą.
Po raz ostatni krzyczę...
Aniele Śmierci, otocz mnie swymi ramionami i zaprowadź pod wieczności wrota...

1 komentarz:

  1. Cóż mogę powiedzieć? Ładne i nastrojowe.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie - Zlodziej-Mysli.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń