W tle muzyka dudni w uszach,
krwiożercze komary latają nad głową.
Pijani przyjaciele, znajomi...
tańczą po stołach procentowy taniec.
Śmieją się głośno, mocno już wcięci,
A ja? Siedzę gdzieś w kącie...
oddycham niespokojnie, niebo obserwując,
i nie chcąc widzieć nic poza Poranną Gwiazdą.
Osiem-nastka. Dojrzałością mamy lśnić?
A może to trzy- czter- piętnaste urodziny?
Nieodpowiedzialność przelewa się przez przepełnione kieliszki.
Czy to jest na pewno ten czas?
Przecież to my... a może wy?...
Chcieliście tego tańca kłamstw.
krwiożercze komary latają nad głową.
Pijani przyjaciele, znajomi...
tańczą po stołach procentowy taniec.
Śmieją się głośno, mocno już wcięci,
A ja? Siedzę gdzieś w kącie...
oddycham niespokojnie, niebo obserwując,
i nie chcąc widzieć nic poza Poranną Gwiazdą.
Osiem-nastka. Dojrzałością mamy lśnić?
A może to trzy- czter- piętnaste urodziny?
Nieodpowiedzialność przelewa się przez przepełnione kieliszki.
Czy to jest na pewno ten czas?
Przecież to my... a może wy?...
Chcieliście tego tańca kłamstw.
Kolejnym swoim dziełem po prostu mnie powaliłaś. Gdy czytam Twoje wiersze to myślę sobie "Czemu, cholera, ja tak nie piszę?", bo ja piszę inaczej i nigdy nie wiem, czemu nie tak dobrze. Cudowne.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, jest mi bardzo miło. ;)
UsuńPozdrawiam