niedziela, 19 października 2014

Odsłona XV

Siedziałam na deskach sceny, które trochę się już okurzyły i, kiedy w końcu wróciłam tu po kilku miesiącach nieobecności, gdy w końcu udało mi się otworzyć te pieprzone drzwi, które natychmiast kazałam wymienić, tumany kurzu wzbiły się w powietrze. Teraz osiadały na mnie, brudząc i tak nie najczystsze, czarne spodnie. Dziwiłam się tylko, że nie kicham. Ale alergia ostatnio miała dziwne przyzwyczajenia. 

Nagle - łup! - drzwi na salę główną rąbnęły dość potężnie o ścianę, posypał się tynk, co chyba nie bardzo mnie zdenerwowało, bo siedziałam i machałam nogami, zastanawiając się, czy świat jest taki okrutny, czy to ja mam wyjątkowego pecha, jeśli o sferę uczuciową chodzi.

- Chodź, musisz mi pomóc! 

Moja młodsza siostra jakoś nigdy nie owijała w bawełenkę. Bo w sumie i po co? 

- Ale mi się nie chce - odpowiadam, naprawdę chcąc zostać samemu. Teatr był taki piękny i przerażający jednocześnie, gdy nikogo w nim nie było. Za każdym rogiem kryły się cienie, które mogły ukryć, ale też coś, co mogło przerażać, zatrważać, przypominać, że gdzieś tam na zewnątrz istnieją potwory - takie w ludzkiej skórze - a jeśli ich nie spotkamy, to ktoś się postara, żebyśmy odkryli te, które w nas drzemią, które - póki nie karmione - nie robią krzywdy, ale gdy pierwszy raz poczują swąd krwi, już nigdy nie dadzą człowiekowi spokoju.

- No proszę! Sama nie dam rady.

No to wstaję. Bo co zrobić?
I idę, dając się poprowadzić, chociaż zazwyczaj nie idę w ciemno. 

Wychodzimy za róg budynku, wiatr smaga mi odkryte ramiona, bo nie zdążyłam się ubrać, już mam zapytać o co chodzi, kiedy... widzę jego. Stoi tam, oparty o mur, w czarnych - jak zawsze - ciuchach i z czerwoną chustką przy spodniach.

Staję jak wryta. Po odwołaniu żużlowych zawodów, pewna byłam, że w najbliższym czasie go nie spotkam. Ale stoi tu. Mam ochotę odwrócić się i uciec. 

Siostra jest wyraźnie z siebie zadowolona, a mnie zżera strach. Pali mój żołądek, mocno podchodzi do gardła, zajmuje płuca, aż w końcu wraz z powietrzem biegnie do serca, które wyrywa się do tej czarnej postaci, a z drugiej chce się schować przed bólem, jaki jego widok powoduje. 

- Chcesz mi coś powiedzieć?

Wzruszam ramionami i mówię, że ciężko powiedzieć, a później... później samo jakoś wychodzi. I jest dobrze. Lepiej niż dobrze. Żeby tylko trwało...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz