Nie ma złota, nie ma srebra
słowa ranią, milczenie kaleczy. Przystrojona jest
katedra; baranki i osły i upity anioł
zwierzęco śpiewają na chwałę...
Ale chwała - komu? po co? - znika razem
z pierwszą gwiazdką. Coraz więcej
nienawiści coraz więcej złości, krzyku - my
niby bliscy - a dalecy wielce. Te uśmiechy są bolesne...
Łza w ukryciu szybko spływa. Boli
od światełek głowa, kark narywa od pieczenia... uśmiech
fałszywy człowiek przywdziewać
musi, opłatek pod stołem się kruszy.
______________
Dawno mnie nie było. Może to dlatego, że jak się jest chociaż trochę szczęśliwszym, to trudniej pisać wiersze.
Tym oto radosnym akcentem życzę Wam wesołych Świąt. Niech będą lepsze niż moje ;)
Może i mniej Ciebie tu, bo życie szczęśliwsze ale ten wiersz cóż...aż przeszywa bólem. Niestety, to często aż za prawdziwe. Coś, co nie powinno mieć miejsca, a jednak...
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten komentarz.
UsuńBiorąc pod uwagę, że w końcu powinny być to święta bez groźby pijanego ojca nad głową, to powinny być lepsze, a jednak nie jestem w stanie do nich podejść w inny sposób.Mwah, chyba jestem zbyt wybredna ;P
Pozdrawiam Cię serdecznie ;)